Dawno temu podstawą rozliczeń finansowych było złoto — pełne go były np. zamkowe skarbce i banki templariuszy. Pierwsze czeki i poważne umowy międzynarodowe gwarantowane były złotem z królewskiej kiesy. Może właśnie z tego powodu dziś niektórzy „poważni” ekonomiści nazywają ten kruszec „barbarzyńskim reliktem” i odrzucają możliwość oparcia finansów współczesnego państwa na racjonalnym systemie złotej waluty. Mówią, że nie ma dość złota, by zapewnić funkcjonowanie sektora finansów i handlu. Mówią, że podaż złota rośnie zbyt wolno, żeby nadążyć za rozwojem świata. Mylą się.